co chciałbym ubierać dni za wczoraj
mieć przyprószone śniegiem czoło
i kochać się pod prysznicem
okryty jednym ręcznikiem
szukać wysp Bergamuta
na palmach wisząc do góry nogami
jak najbliżej przedpiersia
budować zamki z piaskowej babki
szukać tajemniczego wejścia
co pomiędzy wierszami staje się bajką
i za warkocz łapać
do góry się wspinać
nie zerkać za siebie dalej niż pół metra
czasem przysiadać na skwerku fotela
objąć rękawem rozsypane piegi
tuląc usta do czoła być jak alfa dla omegi
przeżyć to samo
po raz setny
w serialowej nudzie jest taka magia
po której zasypiam najlepiej
opadając niechcący na twoje podudzie
ściskam pękające serce
a potem jest ta chwila
z osobna
zakryta w zbiorze wydarzeń
kiedy jedno przy drugim
o wzajemnej przypadkowości
marzy
drzew tu nie brakuje
choć bez korony szumią nadal
mgławiczny poranek wstaje
za nim pobiegnę w dal sarniej polany
przyniosę bukiet z ziół
z ukrytym lubczykiem
czy mi wybaczysz
za dłonie
bliższe niż koszula ciału