śpiącymi ulicami
pod czujnym okiem ziewających bram
i zamyślonego pomnika
nad przyczynowością zmian
w historii człowieka
jest za zimno na kwiaty
więc poniosę je dalej
w dłoniach będzie cieplej
zanim opadną
droga do parku pod śniegiem zanikła
intuicyjnie kroki prowadzą do drzew
na mostku chwila dla mrozu
kaczką rzucam chleb
i dalej schodami
tymi samymi
co przed paru laty
zjeżdżałem z dzieciństwa
w dorosły świat
wielki dąb oprószony śniegiem
starzec medytujący z niebem
latem w nagrodę za wytrwałość
został bohaterem
teraz drzewa czynią honory
chyląc korony
siedzę na ławce przed nim
za mną kamienie szepczą milczeniem
myślami wchodzę w krąg
staję po środku ja i dąb
dotykam go
a on cieniem gładzi mnie po włosach
nadchodzi szarości
czas iść dalej
żegnam więc Chopina
dając obietnicę że wrócę
kiedy premiera wiosny zagra z afiszów
dźwięki Żelazowej Woli
mijam kolejną przecznicę
jestem coraz bliżej
nie przystaję nigdzie choć kuszą reklamy
a raczej wspomnienia
płynące w oknach domów
i te ściany spękane nadmiarem farby
czas ukryty w cegłach
zbliżyła się godzina
stoję niecierpliwy przed klatką
cichutki sygnał otworzył drzwi
delikatne skrzypnięcie klamką
poprawiłem kwiatom płatki
na drugim piętrze
będą mogły tylko się zawstydzić
zapachem który poczują
kiedy wpadając w gorące ramiona
do siebie je przytulisz
ps. Dziękuję Tracy za „Dreaming On A World”