nieba horyzont otulił mrok nocy
życie zamarło czas przestał istnieć
a ja... stałem nad urwiskiem
w zamyśleniu spoglądałem oślepiony
spalonym dymem
ziemia pod stopami paliła skórę
żar rozsadzał istnienie
chaos zapanował
i cisza
krzyk przestał istnieć
zamarł w powietrzu
porwany wiatrem zapomnienia
usta zamarły
wypalone oczy wpatrywały się w przyszłość
szukając powrotu
on nie nadchodził
spalony lawą ludzkiego zła
zamarł niczym posąg z marmuru