krótkie rozmowy wielką literą wydeptują ścieżkę
rozkwitłaś dostojnie ptakami wśród drzew
obierając sobie za cel inny punkt postrzegania
sięgnęłaś poza horyzont nienazwane nazywając drogą
ostatni uśmiech oddałem za serce retro
absurdalnie w tobie doszukując się jutra
spełnieniem na skraju tajemnic stroję fortepian prawdą
tak byś nigdy nie musiała grać na pożegnanie
porozumienia ile jeszcze kroków
pomiędzy słowami za trudnymi dla języka
muszę zrobić by trafić przez niedomknięte okno złudzeń
moja megalomania odchodzi we wczorajszy świt
dwie strofy nowego uczą pokory
dojrzewające wizją przebudzenia zapuszczają krople
w powiększone źrenice słów
zaraziłaś mnie od stóp
wzniecając lato na pograniczu uniesień
promujesz kwiaty dla wrażliwych
w moim szkicowniku tam gdzie rosną dzikie róże
światy wytwarzam na zielono
w wersjach roboczych rysując klucze na zakręcie
zmagam się z zamkiem płonących listów
by otworzyć powoli drzwi i wpuścić blask do środka
uwielbiam patrzeć na twój głos
zabłąkany ciszą szukam dalej
niepoliczonych dni słów niewypowiedzianych
obiecaj juz nigdy nie mówić do widzenie
gdy już do zera spadnie temperatura obojętności
rachunek sumienia zrobię częścią ciebie
od teraz to właśnie ty
jako gospodyni księżycowej magii
palcami we włosach wzniecając powiew
będziesz prasować moją duszę