żebym mógł mieć coś drogocennego
nosić w portfelu
pod płaszczem
i kiedy zdejmuję kapelusz
patrzeć za każdym razem
czując tęsknotę wplecioną w samotność
przed dalszą drogą
zakrętem
którego nie ma na mapach
a tkwi jak drzazga
w oku
podaruj mi coś co pozwoli wierzyć
w dalszy ciąg
bez teorii i tezy
którą może obalić
byle jakikolwiek człowiek
może to być garstka słów
albo noc
w końcu gwiazd nigdy za wiele
a księżyc często zawodzi
szczególnie pełnią
udając słońce
pytasz mnie
czy to wystarczy
że przecież mogę zostać
że mam klucze
i twoje serce
masz rację
może kiedyś tu wrócę
na pewno nie dziś
ani po jutrze
zostawię połowę duszy
niech to będzie wstępne
na dalsze być może
proszę
zaopiekuj się nią
między własnymi sprawami
o dwunastej i północy
całuj
to dobry czas na wspominanie
ja po drugiej stronie
będę robił to samo
mając nadzieję
że to twoje usta