kiedy zasypiasz
czy jak się budzisz
w obydwu tych sytuacjach
przechodzą mnie dreszcze
mam ochotę dotknąć
przytulić
coś powiedzieć
a zarazem boję się że tą chwile utracę
zupełnie niepotrzebnie
więc tylko patrzę
uciekając w głąb siebie
stając naprzeciw marzeniom
z nimi czuję że jest bezpiecznie
cokolwiek by to znaczyło
łatwiej zasypiam
mam takie wrażenie
tylko czemu oczy wciąż żywe
odrzucają senność
poprawiam kołdrę
przypadkiem dotykając szyi
Boże! jak płonę
jaka pragnę by ją zerwać
i wcisnąć w ramiona
najmniejszy fragment ciał
rozpalić kobiecość do biała
tak by grzech stał się rozkoszą
i błądzić z nią
w najciemniejszych piekła zakolach
nieść jak zakazane jabłko
wysysając każdą kroplę trucizny
na przekór zbawieniu
nie dbając o duszę...
…ja muszę !...
...wyjść
zaczerpnąć świeżego powietrza
to następna noc przedzielona drzwiami
widzę w szczelinie światło
pewnie nie śpisz może czytasz
a może o mnie marzysz
chwilami
myślę że wystarczyło by tylko zapukać
pod byle pretekstem
i spełnibym to czego szukam
nie siedząc
nad tym wierszem