szukając wszystkiego co nieznane
odkrywam nowe pod każdym rąbkiem ubrania
zrzucasz je
wolno
zbyt wolno wszystko się dzieje
pożądanie szaleje kotłując krew w żyłach
sączą się hormony z każdej szczeliny ciała
wyczekiwanie
pogrążone w obłędzie
wybuchasz
jak młody wulkan pragnący gorąca
wypełniając najskrytsze tajemnice
o których sam Bóg
zapomniał
każdym dotykiem wypalasz
witraże skierowane w stronę duszy
błogostan
stający się ołtarzem
na którym składam siebie
i wszystko co czuję
podążając palcami wzdłuż kręgosłupa
zamieniając niezwykłość
w nadzwyczajność
nie muszę podnosić oczu
by widzieć wszechświat
tyle gwiazdozbiorów na twoich plecach
zaczyna ożywać
wciąga mnie
bliskość nieskończoności
doprowadzona do szaleństwa
otwierając oczy
nie mogę nabrać ostrości
lewituję
szukając odniesienia
którego mógłbym się przytrzymać
by nie odlecieć za daleko
od stóp po czoło
ustami zgarniam kobiecość
próbując umrzeć na wszelki wypadek
kiedy miałbym się okazać
że to następny
wyimaginowany sen
ciała pragnące kochania
naprężają mięśnie
luzują z każdym dotknięciem
podrygując wywołaną euforią
drżą
przelewając się wzajemnie
zmieniają stan skupienia w obłok
wilgotnieją i opadają
na białe prześcieradło które staje się wanną
wypełnioną rozkoszą
diabelski głos szepcze
nie mogę z nim walczyć
nie chcę
niech kusi wabiąc do piekła
byle by tylko nie przestać
tonąc w nim
płonąć
z każdym głębszym łykiem szczęścia
anarchia uczuć zapętla się na szyi
rozrywając pocałunkami kręgosłup moralności
bezbronny leżę
ty na de mną
nie przestawaj
tak jest dobrze
dobrze
mi w tobie