sekretem wyliczanek
widziałem cię wczoraj nad ranem
tam i z powrotem
miałaś uśmiech pełen niepokoju
zadrzewiona w uwikłaniach
ciemne kąty
bezwstydne z powiewem
jak ence pence
pytałaś dźwiękoszczelna po prośbie
w której ręce chwilami nieposkładanych
trzymam domek z kart
obiecujesz?
to bardzo stare pytanie
na kogo wypadnie
każdej nocy troszeczkę `bezkońca`
podążając w dziurawe sny
budzę cię w samym środku
nie lubię kiedy jest nam zimno