z kawałkiem codzienności odbitej na dłoniach
idziesz, broniąc Orła, a wśród kul i wiatru
wędruje ramię w ramię odwieczna ironia
losu, lecz nie tylko, wrogów i przyjaciół
(pseudo) drwiących nie z tego wcale,
żeś zgłodniał,
bynajmniej, lecz żeś biedny, bo kochasz inaczej
i nieważne zasługi, czy plamy na spodniach
pierś dumna przed nią kroczy, niemal jak królowa
chociaż berło ma z innej, mniej przyjemnej bajki
i inne (nieco mroczne) story w wersach chowa
wyrwane z kart o bitwie na placu pigalskim
lecz ty idziesz, nie bacząc na kolczaste ciernie
na których, jak na rożnie, mogą cię usmażyć
ty wolisz z honorem, przez ucho igielne
niż szeroką bramą wyjść zdrów, lecz bez twarzy