zaciągają twoje czoło
układam usta w trąbkę
i bawię się wiatrem
lekkim podmuchem
głaszczę wzburzone źrenice
tulę myśli nasiąknięte brudem
by przegonić szare cumulusy
moje powiewy kolorują mrok
byś mógł usnąć w promieniach
byś mógł zrzucić czarne palto
i ulewę na mżawce zatrzymać
podmuch bliskości
rozwiewa
tajfuny
w bezchmurność błękitu