rozbijanie szklanek
wzgórza dalekie i bliskie
upływem czasu
bezradna codzienność zniewolenia
nadzieja ukryta skrzętnie w zakamarkach
wszechobecne jak powietrze
wypalają swoje piętno powyżej obietnic
wyobraźnia płata figle
a przecież miało być tak pięknie
trochę dźwięku i koloru
tli się jeszcze jedynie pomiędzy wersami
pierwsze dreszcze już dawno za nimi
intymność od święta nie spełnia oczekiwań
odkrywanie światła
iluminacją przyzwyczajeń
ginie w samotności utraconych pragnień
jednak
wbrew wszelkiej logice
na huśtawce przetrwania skazani na niepewność
niezniszczalni
w krajobrazach dawnych wspomnień
potrafią wybaczać_ wciąż usiłując kochać