szeptem bezsennych nocy
brzoskwinie w akcie poznania
jak prezent od losu w idealnym momencie
nawet nie zauważałem kiedy zima
liście wciąż rosły na zielono
wśród myśli tańczących na deszczu
różnice w postrzeganiu były mało istotne
potem powycinano drzewa
...
w miedzianym blasku
ucieczkami w ekshumację uczuć
zaciągaliśmy dług wobec światła
nocami raty do przejścia
jeszcze byliśmy wypłacalni
pełna papierowych łez
nadal rano budziłaś się szczęśliwa
teraz
rozkład na czynniki pierwsze
w pajęczynie ulotnych chwil
nienawiść utkana z miłości
dziś jest nasze jutro
nie jestem pewien czy to się działo naprawdę