pozwala przechodzić przez ściany
wkradać się pod kołdrę
między kwiaty
rozkładać kłącza
i plątać rozrzucone płatki
w długi warkocz
niemożność
być cielesnym w okręgu pokoju
szczególnie kiedy ciało kobiety
wypełnia wnętrze
to boli
wyczuwam gęsią skórkę
drżenie i podniecenie
być podbródkiem
parą powiek
czymkolwiek tylko nie duchem
nienamacalność otwartych warg
unosi dotyk powietrzem
napełniam siebie
tobą
napinasz każdy mięsień
wbijając paznokcie w kołdrę
łapiesz ciemność
między palcami przepuszczając resztki światła
spięte włosy zaczynają falować
rozpadać
pojedyncze kosmyki
jak wnyki
wyłapują grzeszne pocałunki
padające cienie
namaszczają piersi
gładząc ich powierzchnię
po raz setny
tysięczny
przeciągając się spływają do pępka
tańczą
a tam czekające usta zgarniają słodycz
jakby pierwszy raz próbowały miodu
po którym rozkosz
jest tylko formalnością
stan duchowości wygłodzony wyobraźnią
wydziela hormony
atomy skapujące na czoło
zmieszane z potem i niewinnością
rodzą boskość chwili
żeby nie być tylko duchem
a stać się ciałem żywym
by głębiej w intymności
poszukać swojego spełnienia
w przenikalności
spojrzenia
i dotyku