niszy w życiu
czy powieki drgającej pod ciężarem winy
a może tego że papierosy są zbyt drogie
dlatego dopalam je do filtra
pytasz co słychać
czy lepiej poukładałem życie
w którym kontekście
bo nie wiem co powiedzieć
zresztą po co wiedzieć
skoro nie żyje się w dobrobycie
dzień zakończony nadzwyczajnie
zwyczajnie
nie ma tu znaczenia
jak się uda jestem poza wszechświatem
i światem
w butach trochę brudu zebranego za dnia
nocą jak bóg da
byle by procentowo pozwoliło umrzeć
chcesz zabrać na piwo
porozmawiać o głupotach
o ludzkiej doli i nieludzkich cnotach
ja już wiem zbyt wiele
drzewa koroną do dołu
korzeniami machają do wiatru
tak mam
szczegółowo to widzę
kiedy marzną mi ciuchy
nie kupisz mnie
nie mogę być przyjacielem
trafiłeś o parę lat za późno
na de mną ołowiane niebo
wygina kręgosłup i wiarę w człowieka
patrz ta powieka wciąż drga
do tego te palce jakże zorane
pole przy nich to lazur
daj piątaka
w sklepie za rogiem rzucili promocyjne wino
wybacz że tak wprost zmierzam do celu
też byś był prostolinijny
po rozpieprzonej nocy
korci mnie by spytać o to samo
widzę żyjesz lepiej w swoim świecie
żona pewnie całkiem niezła
słodkie dzieci
konto bez diety
podwórko posprzątane
odchodzisz
kolego
moje domino się przewraca
a biel czernią zarasta
w kontrastach lepiej to widzę
od zimy do lata
czas splata wszystkie wizje
lustrem nie jesteś
tylko odbiciem