patrz jak ładnie skaczę
podnoszę ręce
klaszczę
nogą do czoła dotykam
ogólnie
zginam kręgosłup
chociaż go nie mam
namalowałaś mi włosy
i przeciętny uśmiech
że nie wspomnę
te oczy
przefarbowane
puste
różowe ubranko
trochę wypłowiałe
być może
za długo wisiało
w zdecydowaniu
lubię je
trąci umiarkowaniem
i ma ołowiany kaptur
tyle radości
kiedy splątane sznurki
pozwalają nie tańczyć
przeklinasz drżące palce
a ja
wbijam drzazgi
niebolące
z wyobraźni
zwieszam wtedy głowę
czekając
że się pomylisz
przypadkiem upuścisz
na kolana
styczność drewna i ciała
wywołuje doznania
łaskotania
ja pajacyk
patrz jak skaczę
tyle radości z niezdarności
moja obecność
przy tobie
to jak stanie na głowie
z małym wyciekiem
wrażliwości