byś nie ujrzał moich oczu
które płoną
gdy jesteś blisko
zachowam w myślach
wszystkie wstydliwe słowa
które leżą
w kącikach ust
uchylę czasem kilka słomek
byś mógł choć musnąć
gorącej lawiny
która opada
z moich rzęs
uwolnię niekiedy motyle
trzepoczące zalotnie
skrzydłami
z tysięcy uczuć
twoja obecność kreuje
te najwspanialsze
malowane tęczą
słomkowy kapelusz
to tylko na chwilę
przyjdzie czas by
go zdjąć