Już wtoczył się na atłas nieba
I tańczy... I śpiewa...
Myśli, że jest bohaterem na scenie
Że dla każdej gwiazdy niczym marzenie
I grubym brzuchem zamiata w dwie strony
Aby mu zazdrościły Marsy i Plutony
I jest oburzony, ma grymas na twarzy
Gdy ktoś satelitą go nazwać się odważy
Lub czuje obrazę dla swojej mocy
Kiedy się wspomni, że go widać w nocy
A ego jego jest trochę za duże
Czuje się słońcem, choć przy nim jest kurzem
Już przez ten narcyzm ryczy wielka niedźwiedzica
Lecz cóż poradzić na charakter księżyca.