na wszystkie strony ludzkiej przyziemności.
Wznoszę się na chwilę,
by runąć ciężko na ziemię, jak armatnia kula.
Zbieram na łące stokrotki,
a ktoś kosi mój ogród pełen wonnych róż.
Brakuje mi dopasowania.
Może czas zeszlifuje mi granice marzeń?
Świat to bezwzględny kat,
wbijający stopniowo ostrze w błękit duszy.
Biegnąc roztrząsam siebie,
na ziemię, która karmi każde życie.
Uświadamiam sobie,
że warto walczyć o każdy okruch swojego JA.