nieba też obiecać nie mogę a w piekle zbyt zimno
jeden pocałunek mało
dam ich setki na milimetr miejsc które wskażesz
uwiedź tylko dotykiem usta
spłyną z wyżyn w doliny wilgocią twojego ciała
zawołaj westchnieniem wiatr
niech włosy rozplecie rozrzuci między palcami
szepcz do skroni i uszu
najbliżej jak możliwe żeby ciepła oddechu nie zgubić
a gdy do szczytu dojdziesz
podaj rękę mocno przytul byśmy razem w dół skoczyli
i znikli w przestworzach
na skrzydłach rozkoszy skradzionej śpiącym aniołom