Chciał coś ukraść, by zaspokoić swoje łaknienie. Myślał i czekał na jakąś okazję.
Jedną z alejek, zbliżała się w jego kierunku śliczna mała dziewczynka, z równie piękną mamą. Rozmawiały, śmiały się. Paweł uznał to za swoją szansę. Kiedy znalazły się w pobliżu ławki, zerwał się w ich stronę. Z ręki kobiety wyszarpał reklamówkę z zakupami i uciekł. Biegł, ile sił w nogach. Za sobą słyszał tylko cichnący krzyk kobiety, obelgi zbulwersowanych przechodniów i kilka gróźb, których i tak nie zapamiętał.
Dotarł do swojej samotni. Rzucił na ziemię zdobycz i jak wygłodniały drapieżnik, zaczął szukać w niej pożywienia. Miał szczęście. Torba była pełna smakołyków. Chleb, bagietka, sery, kiełbasa i kilka jogurtów. Na samym dole, leżał woreczek cukierków.
- Pewnie dla małej... - pomyślał i rzucił się na ziemię.
Płakał, jak dziecko. Jak ktoś, kogo ogarniała wielka bezsilność. Czuł, że jego sytuacja zmieniła go nie do poznania. Czuł się źle ze sobą.
- Złodziej, złodziej! - krzyczał, uderzając się pięścią po głowie.
Po chwili uspokoił się. Usiadł i patrzał, na swoje zdobycze. Zapach świeżej wędliny, kolor złocistego pieczywa nie pozwoliły mu odmówić sobie posiłku. Jadł, łykając łzy. Jadł, pożerając swoją rozpacz...
ps. zamieszczam dla osóbek, które ciekawe były co nowego u mojego bohatera. Mam już pomysł na całą jego historię, ale muszę wiedzieć, czy w ogóle się do tego zabierać... więc jeżeli to czytasz- wypowiedz się :)
pozdrawiam :)