że tak wchodzę w rozmowę
proszę setkę wódki i cokolwiek
co pomoże ją przełknąć
dzisiaj umarł mój kolega
czyż nie prawda
banalne
człowiek
drzewo
między nimi sznurek
za wysokie niebo
za niska ziemia
i ta cholerna grawitacja
co nigdy nie zawodzi
to chyba alergia
jak zwykle doskwiera latem
pełno pyłu i słońca
łzawię
kurwa
po co to zrobił
przecież żyć nie zaczął
a już skończył
kompletny idiota
na ulicy coś opowiadał
tylko te samochody robią tyle hałasu
niedosłyszałem
wtedy mówił ciszej niż zwykle
jedyne co pamiętam
to dziękował że się ze mną zobaczył
reszty nie powtórzył
może nie chciał
sam nie wiem
za dużo pytań we mnie krąży
wokół braku odpowiedzi
rozstaliśmy się na końcu drogi
przy głównej krzyżówce
jedyna w mieście
ciężko nie znaleźć
zresztą
pan tutejszy
nie wiem po co to mówię
chyba nerwy mi puszczają
nie to żebym szukał pocieszenia
nie znajdę
niech pan poleje jeszcze jedną kolejkę
albo dwie
dla kolegi i dla mnie