która na kolana ścina me zmysły
kiedy włosy wyjmuje spod szala
i na ramieniu układa
odkrytym
a potem gestem przyzwyczajenia
grzywką wabi i płonie rumieńcem
szczególnie zimą kiedy śniegiem
przyprószony kołnierzyk
przytula
gdy wnika wiatru zimnym powiewem
w gorące spojrzenia omdlałych oczu
i niby nie widząc męskiego cierpienia
z ukrycia zerka z uśmiechem
się droczy
by w końcu całą tą chwilę zamienić
w słowa zawisłe nad ogniem świecy
i jeszcze bardziej kusząc szeptem
mężczyznę miłością
wypełnić
kocham u kobiet te zawstydzenia
u wszystkich kochanek żon panienek
które idąc w stronę szczęśliwości
patrząc zalotnie przez okna
kawiarenek