Stał on, w płomieniach słońca, przyciskał do piersi<br />
Kawałek siebie, który miał dotykać<br />
Piasku na fałdach pustyni i smutku niebycia <br />
<br />
Potem zszedł, w dół, z pagórka, roztrącając ziemię<br />
Uważne kroki, krok za krokiem, bezdenne spojrzenie<br />
W oczy, prostota gestu, przez dłonie, na dłonie<br />
Spojrzał po raz ostatni, już, szedł w swoją stronę<br />