Siedzę, obserwując dziwnych przechodniów- nierzadko „pod wpływem”. Nagle, ni stąd ni zowąd podchodzi do mnie mężczyzna. Paraliżuje mnie strach, ale zrywam się z miejsca! Mężczyzna mówi spokojnie „Nie bój się, nie uciekaj”.
Spojrzałam na niego - nie wyglądał na mordercę ani gwałciciela (a były to czasy, kiedy byłam jeszcze głupiutka… i każdy wydawał mi się potencjalnym gwałcicielem…).
„Słucham Pana”- powiedziałam niepewnie.
„Usiądź, nie bój się mnie… Chcę Ci coś opowiedzieć” - odpowiedział.
„Nie dziękuję, postoję”- odpowiedziałam nieufnie.
Zaczął swoją opowieść…
Powiedział, że mnie rozumie… że go unikam, że się boję. Ale on nie zawsze był taki. Kiedyś był kimś - był szanowanym profesorem historii, miał pieniądze, luksusy… Nie wierzyłam mu, w myślach mówiłam sobie, że pewnie mnie bajeruje albo, że to jakiś szaleniec. Nagle wyciągnął ze starego, ubrudzonego plecaka dyplomy. Na zdjęciach był on! Taki sam – tylko młodszy.
Pokazał mi książki, które napisał - jedna była o Powstaniu Warszawskim. Był spełniony, robiąc to, co kocha najbardziej. Nie rozumiałam, czemu więc teraz siedzi obok mnie, taki umorusany, niedomyty, zrezygnowany... Jego historia zaczęła mnie wciągać- coraz bardziej... i bardziej.
Wyciągnął zdjęcia. Wspomnienia uwiecznione na małych kartkach. Zwiedził mnóstwo egzotycznych miejsc... Egipt, Turcja, Argentyna, Tunezja. Był w Stanach, w Australii. Zawsze dobrze ubrany, zawsze uśmiechnięty.
Spojrzałam na niego wzrokiem, który błagał o prawdę. O wyjawienie sekretu. O wyjaśnienie tego wszystkiego.
Powiedział mi, że załamał się po tym, jak żona go zostawiła i uciekła z dziećmi do innego mężczyzny. Zaczął pić, przestał wykładać na uczelni, zwolniono go… po jakimś czasie brakło pieniędzy… i tak się zaczęło.
„Teraz jestem bezdomny… i wiesz co? Miałem wszystko - teraz nie mam nic. Miłość się skończyła i pieniądze też. Zaniedbałem rodzinę dla kariery… teraz jestem sam… to już tyle lat”.
I na koniec dodał „Dzięki, że mnie wysłuchałaś… Chciałem z kimś pogadać....Pieniądze i sława prawdziwego szczęścia nie dają- pamiętaj…” I odszedł… zabrał plecak i poszedł w stronę peronów. A ja zostałam bez słowa.
Ludzie są dla mnie jak książki- w podobnych okładkach... ale z unikalnym wnętrzem.
* Czytelniku! jeżeli dotrwałeś do końca tej opowieści- dziękuję :))) to historia na faktach... z mojego życia:)