twoim imieniem podtrzymałem życie
wynalazłem tysiące znaczeń
i wszystkie pasują do tych kilku liter
które jak mantra powtarzam
czekając
że w końcu pozwolisz zrozumieć
kim tak naprawdę jesteś
w moim życiu
przy łóżku trzymam zdjęcie
i patrząc w nie maluję obrazy
przytulając kołdrę rzeźbię
postać kobiety
za którą tęsknię
kształty
tak nie wiele znaczą
bez wnętrza
i głosu
jedynie echem tłoczące się westchnienia
nie pozwalają nocy
zasnąć
...
czekając dnia
kiedy się zapomnisz
wypełniając pokój zapachem perfum
kiedy odsłaniając ramiona pozwolisz
napatrzyć się oczom
a potem dłonią wskażesz właściwą drogę
do rozkoszy
przyklęknę
i będę się modlić
ustami
w milimetrach ciała
bielącego
nieprzejrzystość nocy
...
mam tyle do powiedzenia
nie umiejąc wymówić prostego
zostań
nawet wtedy kiedy prosisz o więcej
w chwilach wahania
uciekasz
a potem wracasz
i uciekasz
bawisz się ze mną
a ja ze spuszczoną głową
czekam
na chwilę pozbycia się strachu
...
wyobrażam sobie ten moment
kiedy skończyliśmy się kochać
a zaczęliśmy dojrzewać
na skrawku pościeli
sącząc się między szczelinami
nieba
i chłodem podłogi
twoje nogi wplecione w moje
wtulone piersi
krawędzie ust stykające się oddechami
mieniące się ramiona
dopieszczające plecy
dłonie
Vivaldi
cztery pory roku
w jednej nocy spełnione
niechcący
wyobrażam sobie ten moment
kiedy zaczynamy się kochać
...
"...biada tym, którzy rychło wstając rano
szukają sycery,
zostają do późna w noc,
bo wino ich rozgrzewa..."
a ja wam mówię
biada tym co zakochani błądzą nocami
i jak sycerę spijają marzenia
nie mogąc nigdy nasycić miłości
w pragnienia
a ja wam mówię
jest jedno życie i trzeba się w nim zagubić
najgłębiej jak to możliwe
aż zaboli każde uczucie które jest szczęśliwe
nie pytając o jutro