<te wszystkie wieczory>
które przeszliśmy obok siebie
pozwól
że zatrzymam ich trochę
w cieple będą bezpieczne
nadchodzą chłodniejsze noce
niedługo jesień zapuka do drzwi
zamkniesz je i wnikniesz w życie
zostawiając po sobie niedokończone sny
twój pociąg już czeka
a ja nie mogę uwierzyć
że tak szybko przeminęło lato
szumiąca rzeka wpływająca w żeremie
ten obraz…
jakże mocno waliło mi serce
kiedy próbowałaś ratować
tonące gwiazdy
***
kręcę się w kółko
nie wiedząc co ze sobą zrobić
tłukę głową o księżyc
jednocześnie wiedząc
że kolorem oczu
jeszcze mogę się cieszyć
płochliwość
jak cieni płynących kropel
miesza się z deszczem
wiatrem
zapachem
przypadkiem muśnięte wargi
na koniec...
...który szybkim krokiem
po dochodzi za ramiona łapiąc
szepcze
że nastał czas kiedy dłonie
trzeba rozluźnić
i iść w przeciwne strony
życiowych dróg
jedno na zachód
drugie na wschód
***
dni coraz krótsze
noce zanurzone poświatą
w pamięci zostając na wieczność
kropka nad "i" niedługo spadnie
ale ty
dla mnie będziesz wciąż tą jedną
nie ma takiego snu
po którym mógłbym wytrzeźwieć
nie czując bólu rozstania
widząc
jak opadają ostatnie kartki września
...płaczę
bojąc się nadejścia listopada
***
wierzę...
że woda otworzy miliony oczu
migoczących w pejzażach
rozciągniętych między palcami a pędzle
w pola utkane jesiennym fioletem
nienazwanych kolorów
których nikt nie widzi oprócz ciebie
w obraz rozczepionego światła
kwitnącego w zapachu pomidorów
czerwieniejących ciepłem szklarni
we wszystko wierzę
nawet w odwrotność słów wypowiadanych nocą
tylko nie umiem uwierzyć
że nastał czas kiedy musisz wracać
***
kiedy wyjedziesz
nie martw się
będę pilnował tych łąk
którymi przesiąkłaś zapachem
są jak opium
a ja narkomanem
nie mogącym żyć bez ich widoku
zostanę strażnikiem dróg
po których kochałaś chodzić
żeby nikt nie zadeptał śladów
ani namiętności
rozsianej
w każdym ziarnku piachu
dokarmię kamienie
ożywione dotknięciem dłoni
ukryte w lesie śpią pod cieniami
samotnie
czekając na słońce
które przebudzisz po swoim powrocie