to wszyscy wiedzą
co podnoszą głowy w niecodzienność
nie on mnie interesuje tym razem
ani co robi z umysłami lunatyków
jego krótkie życie
absorbuje
dwadzieścia dziewięć do trzydziestu
dni
znika i wraca
ciągłość zachowana
cyklem samo istnienia
i to powiązanie z kobietami
co płaczą nocami albo się cieszą
w dłoniach trzymając test kobiecości
coś na nim jest
albo czegoś tego nie ma
miłość czy strach
przypadkowości
bierze udział w pięćdziesięciu procentach
tykając
na tak
na nie
w takich momentach serce nigdy nie staje
a się wzrusza
waląc jak dzwon wszczepiony między piersiami
między palce
i oczy
tacy sami piękni
niewinni
doskonali w swoim odzwierciedleniu
lustra nie kłamią
nie kłamią w spojrzeniu
kiedy patrzysz odpowiedzialnie
za to co się stało
niby dużo
niby mało
bez środka i próżni
za chmurami księżyc czerwienią
kobiety się czerwienią
jakie to piękne w każdej tej postaci
nowiem czy pełnią
wzrastają
ubywają
ale zawsze istnieją
przez chwilę niewidzialni
i dziękuję za to Bogu
za ten kosmos
mieszkający między ustami
dopowiedzianych chwil
namiętności
że wynik
dwadzieścia dziewięć do trzydziestu
jest dodatni
nieprzypadkowością
księżyca i kobiety