przeobrażania zwykłego chlapania w strukturę ponad zwyczajność
rozbryzgi na oknach i przesiąkanie chłodu
ściekającego strugami zawsze do dołu
czemu nie ku górze ?
życie w środku zakrzywionych powierzchni
opadających ścian ramionami trójkąta
wyciśnięta pobieżność nocy z długości bezbarwności cienia
nagarnianych pajęczym splotem
czemu tak krucha ?
idealne miejsce dla wisielczych myśli
jakże łatwo uderzyć ciałem o podpory dachu
mahoń kolorem zastępów idzie w ciemnościach
po skrzypiącej podłodze
czemu…
Bóg zgrzyta zębami kiedy proszę o Jakubowa drabinę