wyjętego z pod kontroli wieku i obyczajowości
ślepa wolność z kulą u nogi
znika poniżej poziomu zanurzenia
takie własne dziadowanie
własnego pijaka
który nie mogąc wytrzeźwieć
dopija sentencję życia w bezradności
oczami bliźniaka podczas golenia
podrzyna gardło ułomności
zachwycając się ściekającą czerwienią
bezwładny deficyt uwagi dla samego siebie
i człowieka spotkanego gdziekolwiek
droga do samo destrukcji nasączona jadem węża
po której idąc gołymi stopami
wdeptuje się upodlenia niespamiętanych godzin
jak ściana wyrasta poza progami domu
z którego wychodząc trzaska się drzwiami
wypominając marzenia
jakby były kupą gnoju a nie planem na przyszłość
odnajdywanie piękna w przyrodzie
smakiem spleśniałego chleba
którego się nie dojadło poprzedniej nocy
w trakcie hucznej zabawy z własnym debilizmem
i brakiem czasu by przetrwać
wyłaniają się obrazy
na których otwarte szuflady wysypują śmieci
błędów ciągnących na kacu przeszłość
wbijając gwoździe w dłonie
udaje Chrystusa
nawołując do grzechu poczucie sumienia
opisuję tu napotkanego człowieka
budzącego wewnętrzny niepokój
przez ramię zerkam
uciekając na drugą stronę monologu
on idzie dalej wabiony zapachem wódki i potu
pragnąc zamieszkać we mnie na stałe