w tym momencie tak mało że aż boli
przesiąknięty zapachem perfum i dłoni
czekam
ciągle czekam
zostawiłaś mały pokoik i kazałaś przysiąc
że będę szukała światła co wpada...
jak
Twój dotyk
nasz księżyc
moim oknem
mało mi Ciebie
w przykrótkiej pościeli kurczę się i naprężam
próbuję zasnąć spisując napotkane wiersze
zgniatam
ciągle zgniatam
kartki bo nic nie zastąpi prawdziwego głosu
dźwięczy szeleści gdzieś w głębi nocy...
jak
Twoja barwa
nasze rozmowy
moje wsłuchanie
mało mi Ciebie
tak mało że aż boli w przyspieszonym oddechu
nie czuję rozkoszy a jedynie duszności i łkanie
szukam
ciągle szukam
powietrza którym mógłbym wypełnić płuca
przeczekać do końca podróży w oczekiwaniu...
na
Twoje pastele
nasze pejzaże
moim ołtarzem