blisko punktu ciężkości
na szerokość dwóch zbliżeń
na głębokość trzech słów
na przesypany w próżnię czas
po cichu gasnę
przez kilka zwiędłych spojrzeń
przez stos zwęglonych słów
przez martwe odbicie naszych ciał
nie mogę już objąć
fragmentów zdarzeń
ani wilgoci ust na szyi
nie mogę i nie chcę
załatać tej straty
godząc bieguny
w y g r y w a m