tulą przemoczone bielą dłonie
nieopodal przemilczają niezauważalne dni
nocami wędrują po ścieżkach Semiramidy
licząc rozkwitłe po wieczności kwiaty
chowają się w piramidach ocierając łzy Amona
dwadzieścia jeden gramów wyzwolonej duszy
tuła się między planetami
w cząstkach Boga zaciśnięci nie potrzebują blasku
słowa wytapiają w wieczystych świecach
płynąc gondolami po Elizejskich Polach
dosypiają lewitując w nieobecności
***
a my wpatrzeni w pożółkłe zdjęcia
czekamy
po drugiej stronie pejzażu