mamy nadane numery
i wszechobecne kamery strzegące ulic
wszystko kontrolowane
nie można uciec
poza granice wyznaczonego miasta
rogatki zamknięte do odwołania
paszporty nieaktualne
dane zarysowane upływem czasu
wiedzą wszystko
ile razy dotknąłem twojej twarzy
co na śniadanie podałaś do łóżka
i kiedy malujesz oczy
jakie czytałaś wiersze
przed pójściem do pracy
na złotej tacy podane klucze żurawi
niebo błękitne znika pod powiekami
zmęczonych od świateł
jesteśmy tacy bezpieczni
ukryci w otwartej przestrzeni
wśród szeptów i telefonów
a za samochodami zmieniają się barwy
zielone żółte czerwone
kontrolowane przejście dla pieszych
białymi rękawiczkami
ludzie dźwigają parasole
w reklamówkach ciążą przyziemność
garbiąc krople topniejącego śniegu
...
bezpiecznie
zapowiadają zmianę pogody
a ty się boisz że nie pójdziemy jutro na spacer
patrzysz w telewizor
i czujesz że nie jest ci dobrze
białe zęby wbite na pierwszym planie
po reklamie dalszy ciąg wydarzeń
wyjętych z prawdziwego życia
masz moje dłonie zaciśnięte
czy nie wystarczą
za diamenty których nie ma
w przeszklonych zimą oknach
jesteśmy bezpieczni
chowając po kieszeniach uczucia
nasze
niekontrolowane poczucie wolności
mała oda do radości
z kamieniami rzuconymi na szaniec
nabiera kształtu bałwana
i niekształtnych kulek
dopitych pod prześcieradłami
każdej nocy ukrytej w pokoju odosobnienia
śnij kochana
będę czuwał przed monitorem
do rana
jest wiele czasu
żeby zabliźnić okna otwarte na oścież
i zmieścić wiatr w butelce
z czterdziestoma procentami parującego ciepła
jesteśmy bezpieczni
na wyciągnięcie ramion
tam dalej jest tylko zima
w pożółkłym świetle zasypiającego miasta