z którego uwolnić mogą tylko anioły
błądzę ulicami które znam na pamięć
związany przyzwyczajeniami
czuję jak wrastam w asfalt
między drzewami usypiającymi wrony
czai się w zaułkach sinego strachu
smaga światłami po oczach i szyi
pętli płotami zasłaniając bramy
wyznacza granice przebywania
drażni witrynami pełnymi manekinów
oślepionych migoczącymi neonami
ociekające domy ciszą okiennic
pozwalają się oprzeć i posłuchać
jak z parapetów odchodzi farba
czym milczą starzejąca się cegły
pod dachami zasłaniając ciemność
schodząca w dół latarni
jestem uzależniony od tego miejsca
zakorzeniony głęboko w myślach
jedynie kiedy gaszę światła
znikam ze wszystkim co mnie otacza
i czekam z uporem wariata
kiedy mnie odwiedzisz pod celą śmierci