i zaczyna do mnie docierać
że nie ma mnie tu
to białko połączone z wodą
siedzi na fotelu
i ledwo trzyma się kupy
nie czuje temperatury ani zmęczenia
nic nie czuje prócz pulsującego DNA
w próżni po wyssanej duszy
za starej na miłość
za młodej na śmierć
wiesz...
dano jej szansę powrotu
parę godzin temu kiedy wyjeżdżałaś
przeklinałem autobus za punktualność
potem wyobrażałem sobie
jak go zatrzymuję i do niego wsiadam
a ty bez słowa mnie obejmujesz
jakbyś wiedziała
dlaczego opuszczam to miasto
z kim chcę być
jak bardzo
chcę być jeszcze potrzebny
i nienawidzę ludzi rzucających kłody
szczęściu
kiedy wracałem z pustką zaciśniętą dłońmi
płakałem
mały chłopiec nigdy nie umiera w mężczyźnie
jak miejsca pełne śladów
dzikich zwierząt
i pary kochanków ukrytej przed światem
coraz bardziej bolą
tęsknią
za powrotem rzeki pełnej obfitości
której nie można zatrzymać
ona musi płynąć do styku oceanu i nieba
tam się rodzi słońce
i słońce umiera w kształcie równowagi
wiem że muszę przeczekać
obecność czasu
dlatego na fotelu siedzisz obok
tam daleko
jestem przy tobie
prosząc żebyś nie zapomniała
o przystanku na którym wsiadłaś
on też może być metą
i jeśli tylko zapragniesz
napiszesz
żebym zabrał walizki po raz ostatni
i nie opuszczał
dalej niż widzą oczy zasięgiem ramion