trywialnością skojarzeń
ale za pierwszym razem nic nie mówiłem
poprosiłem
od razu prosiłem o ogień
podałaś
odpaliłem i zacząłem płonąć
zaciągając dym marszczyłem usta
a potem przeniosłem ciebie na rękach
przez kałużę wielką jak może
w rozmowie przed wejściem
pojawiły się słowa
i żadne z nich nie zostało okrętem
a ty nie znikłaś
trwałaś
zostałaś rok i do końca
czujesz
jak teraz kawa smakuje w cieniu ogródka
kiedy wychodzisz boso
i nikt nie mówi o szczęściu
bo poco
jeśli jest się w jego środku
ewenementem