że kokardka z czarnego weluru
zawisła na zdjęciu zamiast uśmiechniętej twarzy
czy przypadek byłby wówczas rozpoznawalny
w świetle witraży dzwony wyciszone
dzwonki telefonów
też
minuta ciszy spycha rozmowy na dalszy plan
oczekiwania
w jednym doznaniu
niespieszne staje się wyjątkowo poważne
ostatnie pożegnanie
trzask
wieko i powieka mają wspólną cechę opadania
wyciskania łez w momentach kiedy serce pęka
jak warstwa lodu rozlana na asfalcie
wirujący ból skroni spowiedzi przebaczania
rytmiczne czemu już
w połowie drogi człowiek się wywraca
i nie wstaje na raz dwa trzy
wychodzimy
z garstką ziemi pod paznokciami
żegnamy się wzajemnie odmiennymi stanami
ułożenia grymasu twarzy
w za dość uczynieniu poczęcia
pępowina odcięta zaciska szyję matki
przypuśćmy
że zaspał i nie pojechał
czy przypadek byłby wówczas przewidywalny