z twarzami zarośniętymi teczkami
wymachują aktami gdy tylko ktoś zapuka
królowie długopisów i spinaczy
kwaśni od rozmów słodcy od kawy
zawsze wiedzą co kogo boli
gdy szczebel wyżej nos zadziera
zżera
jedno drugie za kontuarami
po wydaleniu się uśmiecha
mają tacy złote parafki
miękkie fotele dopasowane do dupska
wyczuwają swąd petenckiego strachu
złożonego na potrzeby jutra
haroni przepływu informacji
komorniczego wypełnienia wiary
owinięci prawami i paragrafami
godzinami
wyznaczają siły nad zamiary
śliskiego od wazeliny człowieka
czyż nie są oni kochani
nadludzie w garniturach