okala swym całunem ten stary marmur
dogłębna korozja
staje się świadectwem
ustawicznego opadu smutku
w jego cieniu
zgorzkniałe twarze
dziecko biegnące boso
po drodze pełnej potłuczonego szkła
bezsilność
uderzamy w tą pustą formę
głuchy odgłos
rozpoczyna miarowy marsz rozpaczy
powoli posuwamy się z żałobnym konduktem
by móc opłakać
niespełnione namiętności
oczekiwać na zmartwychwstanie
ukojenie jednak nie przychodzi
coś przeoczyliśmy
wśród tych ponurych alejek
rosną tylko martwe drzewa