leżę na dnie wanny zarastając pianą
gorąc wciska się w ciało
zmiękcza naskórek wywołując konwulsje
miało być wygodnie
oczyszczająca kąpiel z rakotwórczych myśli
jest odwrotnie
spocone od oddechu ściany
zbyt ciemne światło tlące poczucie pustki
ciągnie wilgotne sznurki
kołysząc spękane marmury przeszłości
rozmiękczony wyjmuję korek
znikająca wodna wciąga mnie do rynsztoku
jest inaczej
kiedy wchodzisz naga
otwierając wino białą poświatą sylwetki
czuję się jak wieloryb
leżący na gorącej plaży u podnóży anioła
patrząc jak leniwe fale
kołyszą błękit omdlewających oczu
to już koniec drogi po wygnaniu z raju
na dnie wanny stary wieloryb
umiera