a zarazem cofam,
patrzę na swój dawny portal,
bramę gorzkich slów.
Rozdrapując,
wcale już nie tak świeże rany,
czuję ich wczorajszy dzwięk,
zlepienie słow.
Idę, po znanych mi drogach,
a mimo to wciąż wpadam,
w najglębsze kałuże,
w najbrudniejszą z wód.
Proszę los,
o nauczkę,
by wyciągnąć wreszcie lekcję,
by móc iść na przód, bez słow.