kiedy jestem najbardziej szczery
odpowiednio pijany i zmęczony
żeby nie kłamać
możesz wtedy zadać tyle pytań
ile potrzebujesz żeby wycenić
ułomność człowieka
i jego przeobrażenia
dziurawe buty nie znaczą
że dróg przeszły wiele
jedna ulica zdobywana co rano
nabrała wymiar twierdzy
życie ma jednego Boga
i jego pochodne w procentach
pełnych uduchowionych postaci
nocnych patroli przetrwania
tulę się do ciebie
i jestem romantycznie pstrokaty
takiego mnie bierzesz ostatecznie
wierząc w słowa oparte o kanty
wygięta postać której po jutrze
odetną światło i odłączą gaz
będzie trwać dalej
z przyzwyczajenia do bycia
zrozum
że ta muzyka którą słyszysz w tle
gra po raz ostatni
to taki nasz bal maturalny
po którym dojrzewają tylko kasztany
a wieczne pióra odlatując
z jesiennym powiewem wiatru
donikąd piszą długie listy
o tęsknocie za udanym życiem
dzwoń do mnie o świcie
kiedy wierzę że nadzieja jest matką
która wyszła na chwilę
rozwiesić pranie