rozcinam czerń na dwoje
przykrywam się ciemnością niczym kocem
w tą ostatnią noc bez gwiazd
wynurzam się z czarnej kadzi
na ciemnej alei gdzie wciąż straszą
kikuty starych drzew
nie czekam na pierwszą jaskółkę
nie będzie śladu białych mew
idę spopieloną ulicą przed siebie
gdzie nie ma ciał i nie ma dusz
i pytam sam swoje dzikie wnętrze
czy to już?
czy to już?