przykuć do Kaukazu swoje wątłe ciało
aby sięgnąć blasków co nad niebem wyżej
tak by czystą duszą kiedyś zmartwychwstało
czas ugasić ogień serce już w popiołach
jego martwe prochy wiszą bez gałęzi
tych rozbitych części złączyć nikt nie zdoła
w swoich brudnych dłoniach ktoś je już uwięził
czas rozerwać gwiazdy wyjrzeć za horyzont
nakryć czarną krepą posąg tego świata
tam dziś wieją wiatry delikatną bryzą
tam się właśnie zieleń ze spokojem splata