wrzesień
symbioza zwykłych spraw
i niecenzuralnych marzeń
przeplatanka myśli
co trzeba a co by warto zrobić
...
kręcę się w kółko między ulicami
szukając nie wiadomo czego
ogólnie jest fajnie
świeci słońce
ludzie odpowiadają uśmiechem
kasztany zaczynają rzucać liśćmi
zapychając uliczne studzinki
kolażem z niedopałkami
czasem się zdarzy
płynąca zapałka...
...jakaś pani głaszcze dziecko
inna starsza
na pasach kiwa głową
przechodzi spokojnie
pewnie idzie do wnuków
nakarmić je kaszką manną z nieba
że zacytuję Twarowskiego
„...spieszmy się kochać ludzi
tak szybko odchodzą...”
ten moment mam przed oczami
jak wiele znaczy kiedy się go zrozumie
zazwyczaj za późno
***
wyjechałaś na kilka dni
zapowiadając
że powinnaś być w miejscach
na których ci zależy
z osobabmi ułożonymi społecznie
prawie że idealnie
nie tak jak ty
i ja
przekornie
dla otaczającego nas świat
dyspensa jaką mi dałaś
tkwi głęboko w gardle
wolnością
taka litrowa żubrówka
promocja zużytego mężczyzny
tego co nie chodzi do pracy
i nie kupuje kwiatów
tego co ósmego marca
stoi przed drzwiami
gapiąc się w oko judasza
czasem widuje dzieci
otwierając pudełko
i patrząc na zdjęcia
kroi chleb w małe kawałki
żeby poczuć zapach
teorii domu...
...noc...
jest wyśmienitym czyśćcem
od przyjaciół i życia
kiedy się doda trochę wódki i lodu
nabiera momentów
jej smak przypomina taflę lodu
pod którą widać
jak bardzo chce się płakać
i nie wypada...
...pośrodku kurczącego się pokoju
stoi łóżko
wyspa
na której skurczone pozycją embrionalną
ciało
oddycha
nierówno i wbrew sobie
jak wódka
czym bliżej dna jest szczersza
ze zdwojoą mocą rozkłada na łopatki
bełkoczące prawdy
mężczyzny
jakby w krwi miał purpurowe rzeki
od nikąd do teraz
kiedy leży samotny
i czeka
z zakrwawioną twarzą
łez
niedopitych...
...wznieśmy toast
za jesień rozczarowań
do dna przybitych
kroplami ściekającej po ustach
wódki
sponsorowanej przez piekło
w samogwałcie duszy