karmią się w dźwięki rur płynących wodą
śmiechem i płaczem
tłuczeniem kotletów
rozmów intymnych zmieszanych z pogodą
w kominie świerszcz nie zagra
bo nie te czasy
ból minie po raz kolejny
po wzroku albo mroku na klatce schodowej
gdzie odgłos spuszczanych śmieci
i lejącego pod drzwiami pijaka
przypomina wodospad
leżę sobie na dnie wanny
próbując po raz kolejny smaku papierosa
i jestem szczęśliwy w tym skuleniu z pianą
że jutro jak się obudzę usłyszę śpiew ptaków
...szkoda...
że tylko po odebranym telefonie
odlecę w codzienność