i wychodzisz z siebie po każdej bitwie
jakby pokój miał tylko cztery ściany
nic więcej z wszechwiata
jesteś miną z opóźnionym zapłonem
wciśniętą między proste zdania
teorią która zawisła na firanach
zmężniałych od brudu
giniesz się od licznych słów
wierząc w nasze przeobrażenie
wiesz jak bardzo jesteśmy uzależnieni
odbiciem ciebie...i ciebie
i kiedy rankiem przepłukuję twarz
przed ołtarzem kwarcowych zmarszczek
lśnisz zapachem mięty i dymu
dezodorantem tańszym od powietrza
masz coś z banalnego wiersza
albo z wieszaka na ubranie
jesteś interpretacją osobistą
enigmatyczną jednostką przetrwania
mordo ty moja...zarośnięta