czas
wyczekiwania
jedno gdzieś w oknie
i drugie gdzieś
po za nim
patrzymy
na tą samą gwiazdę
po różnych wytycznych
wzdychamy
czekając aż spadnie
jej warkocz
przebierając wyrazami
tęsknimy
karmiąc chmury deszczem
a potem mokniemy
w ulewie przeczucia
burzy
i każde z nas idzie spać
inaczej
puch miesza się z cieniami
jedno bez drugiego
drugie bez pierwszego
boi się o siebie
a rano
myślimy... że to pojutrze
nadejdzie szybciej
i czernią kawy nabierzemy
ostrości
w świetle twarzy
prawdziwych jak życie