usłyszałem twój śmiech.
Pośród szmeru ciepłego deszczowego poranka
siedziałeś przy sadzawce z rzeźbą anioła.
W dłoni trzymałeś pusty kieliszek
i patrzyłeś w oczy tej kamiennej postaci.
Uniosłeś wtedy naczynie w geście toastu.
Podniosłeś oczy ku niebu
i wypowiedziałeś niezapomniane
-nieważne czy to za dzień
czy dziesięć lat, koniec będzie
taki sam, bo wszyscy jesteśmy przegrani-
Wypiłeś deszcz nalany przez Boga.
Wróciłeś spojrzeniem na posąg
i wtedy zaśmiałeś się śmierci w twarz!
Taki właśnie byłeś dzień po tym jak
powiedzieli ci, że to już wkrótce.
A całej reszty nie chcesz pamiętać.