skroń mi od nich huczy.
Za dużo tu zmartwień
sprawiających mnóstwo katuszy.
Korytarze pełne murów
i drzwi dawno zapieczętowanych.
Zaułki ciemniejsze
niż pamiętam przed laty.
Niezwykła cisza,
brak miłego mi gwaru.
Unosi się lekka bezradność
na tle zapalonych świec.
Chodzę po mojej głowie,
lecz wcale nie ma tam mnie.
Zostały zgliszcza,
trochę resztek świadomości...